Uratowałam przelanego pieniążka, którego przyniosłam ze śmietnika
Przelanego pieniążka (Pilea peperomioides) znalazłam obok altany śmietnikowej – ktoś się go pozbył, najwidoczniej nie dając sobie rady z marniejącą rośliną. Miał wiotkie łodyżki i liście, smutno pochylone ku ziemi, a podłoże błotniste. Przyniosłam go do domu, ustawiłam w kuchni na stole, gdzie mam „szpitalik” dla kwiatów doniczkowych – to miejsce zaciszne i jasne, ale nie pada tam bezpośrednie światło. Poza tym mam stale oko na rośliny i mogę łatwo sprawdzać, co się z nimi dzieje bez konieczności przestawiania doniczek (chore kwiatki dodatkowo to stresuje). Po dwóch dniach, kiedy się zaaklimatyzował, przystąpiłam do reanimacji.
Ucięłam żółte liście pieniążka. I tak nie wróciłyby do życia
Żółte, zamierające liście przelanego pieniążka nie odżyją, a tylko obciążają roślinę, która traci energię, by je utrzymać – trzeba się ich pozbyć. To samo zrobiłam z zamierającym pędem bocznym. Było mi żal, bo był duży i miał wiele odnóg, ale gąbczasta struktura łodygi nie wróżyła dobrze. Cięcie wykonałam ostrym i zdezynfekowanym nożykiem, a większe rany posypałam cynamonem.
Przelanego pieniążka wyjęłam z doniczki
Po oczyszczeniu rośliny z zewnątrz dałam jej dzień spokoju. Wyszłam z założenia, że za dużo stresu na jeden raz mogłoby jej bardziej zaszkodzić. Uwolniona od ciężaru, widocznie zaczęła podnosić pochylone do dołu liście. Na stole rozłożyłam gazetę i ostrożnie wyjęłam pieniążka z doniczki. Miałam nadzieję, że wystarczy zostawić go tak na kilka godzin, żeby bryła korzeniowa i ziemia przeschły, ale to, co zobaczyłam było gorsze od oczekiwań – część korzeni zgniła, były pokryte brązowymi plamami i lepkie. Na szczęście zostało trochę zdrowych – jasnych i jędrnych.
Korzenie pieniążka zgniły. Co robić?
Ponieważ ziemia także jest zainfekowana, należy ją wymieć. Żeby usunąć ją ze splątanych korzeni, namoczyłam bryłę korzeniową w misce z letnią wodą i delikatnie poruszając wypłukałam glebę (kiedyś robiłam to w zlewie, ale przy okazji zapchałam odpływ – nie polecam).
Pozbawionego gleby pieniążka położyłam na ceracie, oświetliłam go lampką biurkową i przystąpiłam do przeglądu korzeni. Chore – nieważne, czy całkowicie zgniłe, czy lekko zainfekowane – usunęłam nożykiem. Po tej operacji jeszcze raz przepłukałam pozostałe korzenie w wodzie, tym razem z dodatkiem cynamonu, który pobudza je do wzrostu i zostawiłam do przeschnięcia.
Co należy zrobić, gdy większość korzeni pieniążka zgnije?
Mój pieniążek miał mniej więcej połowę korzeni zdrowych, ale jak ratować roślinę, której korzenie zgniły niemal całkowicie? I tu jest szansa na ratunek, choć środki drastyczne – należy usunąć większość liści i przyciąć łodygę o dwie trzecie (odciętą część można spróbować ukorzenić w wodzie). Odciążona roślina ma większe szanse na odżycie i puszczenie nowych i zdrowych korzeni.
Przesadzanie przelanego pieniążka – nowa doniczka i nowa ziemia!
Wracamy do akcji ratunkowej mojego pieniążka. Podczas gdy korzenie przesychały, ja zajęłam się przygotowywaniem doniczki i podłoża. Plastikową osłonkę, w której przyniosłam pieniążka ze śmietnika, wyrzuciłam – była zainfekowana, poza tym przecięłam ją, wyjmując roślinę. Gdybym chciała ją zachować, konieczna byłaby dezynfekcja (zawsze o niej pamiętajcie, przesadzając rośliny do używanych pojemników).
Wybrałam doniczkę o rozmiar większą od oryginalnej – nie ma sensu wsadzanie pilei do zbyt dużego pojemnika, bo gleba będzie dłużej trzymać wilgoć, a co za tym idzie problem zgnilizny może powrócić. Pieniążek musi mieć pojemnik z otworem drenażowym – najlepsza jest tradycyjna doniczka z podstawką, a nie z osłonką! Używam ziemi uniwersalnej, którą wzbogacam kompostem i bokashi, a w przypadku pieniążka zmieszałam ją jeszcze z keramzytem, żeby poprawić przepuszczalność podłoża. Moim zdaniem to znacznie lepsze rozwiązanie niż sypanie warstwy drenażowej na spód. Po przesadzeniu lekko podlałam pieniążka i zostawiłam w kuchennym „szpitalik”, żeby doglądać. Po kilku dniach odetchnęłam z ulgą – zaczął czuć się znacznie lepiej!