Te style są już niemodne. Zatem jak dziś urządzić salon – o konkrety zapytaliśmy architektkę wnętrz
Świat designu nie znosi próżni, a trendy wnętrzarskie zmieniają się błyskawicznie. To, co jeszcze niedawno było szczytem marzeń, dziś może wyglądać po prostu nieświeżo. Przez lata pracy w branży architektury wnętrz obserwowałam, jak zmieniają się nasze potrzeby i gusta. Salon, będący sercem domu, jest tego najlepszym odzwierciedleniem. Muszę przyznać, że z ulgą żegnam pewne trendy.
Pomysły z Pinteresta
Przez długi czas goniliśmy za ideałem z Pinteresta – sterylną bielą, katalogową szarością i rozwiązaniami, które wyglądały dobrze na zdjęciach, ale brakowało im duszy. Na szczęście ten etap mamy już za sobą. – Era perfekcyjnej, chłodnej – można powiedzieć – scenografii dobiegła końca. Dziś moi klienci nie proszą o wnętrze jak z okładki. Proszą o dom, który ich otuli, wyciszy i będzie autentycznie ich – podkreśla nasza ekspertka – Barbara Jasicka, architekt wnętrz o wieloletnim doświadczeniu.
Jak więc urządzić salon, by był nowoczesny, ale i ponadczasowy?
Zacznijmy od tego, z czym definitywnie warto się pożegnać. – Jako architekt wnętrz widzę wyraźny przesyt pewnymi rozwiązaniami, które zdominowały rynek w ostatnich latach. Oto moja osobista lista elementów, których unikam w projektach dla moich klientów – mówi architektka wnętrz Barbara Jasicka.
Koniec czystej szarości i sterylnej bieli
Szarość przez lata była synonimem nowoczesności. Dziś stała się synonimem nudy. Wnętrza total grey lub total white, pozbawione innych barw i faktur, są po prostu zimne, nieprzytulne. W moich projektach klienci nie szukają już laboratorium, ale azylu. Kliniczny chłód zastępujemy świadomym ciepłem.
Style, które moim zdaniem już się zdewaluowały:
- Modern Farmhouse: Przesyt surowych desek, ciężkich „stołów ze stodoły” i – co najgorsze – przesuwnych drzwi na czarnych prowadnicach, tzw. barn doors, w środku miejskiego apartamentu. To wygląda nieautentycznie.
- Przesadne Boho: Mówię tu o wersji z sieciówki. Nadmiar rattanu, las makram i dywanów berberyjskich sprawił, że styl ten stracił swój indywidualny, artystyczny charakter na rzecz masowej, często wyjątkowo taniej produkcji.
- Surowy industrial: Czerwona cegła na jednej ścianie i czarne, metalowe profile były powiewem świeżości dekadę temu. Dziś w czystej postaci ten styl jest zbyt ciężki i przytłaczający do codziennego życia. Zbyt dosłowny.
Spoglądając zaś na konkretne elementy, których nie stosuję już w projektach, mogę wymienić jeszcze więcej:
- Jedna zaakcentowana ściana: Malowanie jednej, wybranej ściany na intensywny kolor to zabieg, który odszedł do lamusa. Jest zbyt oczywisty i optycznie niejako przecina przestrzeń.
- Panele z listewek, czyli tzw. lamele: Muszę to powiedzieć głośno – lamele, szczególnie stosowane tylko na fragmencie ściany, np. za telewizorem, są już passe. Dają wrażenie niedokończonego remontu i chaosu. W dodatku są już tak popularne, że odnoszę wrażenie, iż opatrzyły się już każdemu.
- Napisy i tzw. Word Art: Dekoracje ścienne z napisami „Home”, „Family", „Live”, „Laugh”, „Love”. W tej materii nie mam doświadczeń, ponieważ w moim odczuciu w luksusowym, dojrzałym wnętrzu nigdy nie było na nie miejsca, a teraz już na pewno go nie ma.
- Lustrzane meble: Kiedyś synonim blichtru, dziś postrzegane są jako nieco kiczowate i przestarzałe. Choć tu nie mówię jednoznacznie „nie”, ponieważ użycie luster czasem ma wyraźny sens. Raczej jednak jako zabieg powiększający wnętrze niż dekoracyjny.
- Błyszczące złoto: Zarówno intensywnie żółte, jak i jego różowy odcień, już się opatrzyło. Osobiście preferuję złoto w szlachetnej, szczotkowanej lub postarzanej formie. Wygląda wtedy znacznie bardziej wyrafinowanie.
Jak zatem urządzić salon z końcem 2025?
– Skoro wiemy, czego warto unikać, to czym to zastąpić? Nowoczesny salon ma w moim odczuciu trzy filary: ciepłą paletę barw, bogactwo faktur i absolutną personalizację – mówi ekspertka.
Żegnamy chłodne szarości na rzecz nowych „neutrali”. Królują ciepłe beże, odcienie kawy z mlekiem, Mocha Mousse (ogłoszony kolorem roku 2025), karmel, aż po głęboką, nasyconą czekoladę. Brąz stał się nową czernią – jest szlachetny, elegancki i stanowi doskonałą bazę.
Do tej bazy dodajemy kolory ziemi: zgaszone zielenie (oliwka, szałwia), rdzawą terakotę, odcienie piasku. Jeśli moi klienci lubią odważniejsze rozwiązania, zamiast ściany akcentowej stosuję tzw. „Color Drenching”, czyli zanurzenie w kolorze. Malujemy wtedy całe pomieszczenie – ściany, sufit, a nawet listwy przypodłogowe – jednym, głębokim kolorem, np. szafirowym lub butelkowozielonym. Odważnie, ale efekt jest niesamowicie otulający i luksusowy – radzi architektka wnętrz.
Jaki styl zatem dominuje?
Quiet Luxury, czyli cichy luksus. Jest to filozofia, którą kieruję się na co dzień w mojej pracowni. Zamiast ostentacyjnych logo i blichtru, stawiam na subtelną elegancję. Kluczowa jest najwyższa jakość materiałów, które są ponadczasowe. To luksus, który się czuje, a niekoniecznie widzi na pierwszy rzut oka.
W salonie oznacza to inwestycję w świetnej jakości sofę, kaszmirowy pled, lniane zasłony, kamienny blat stolika kawowego czy prawdziwe, ciepłe drewno pod stopami. To przestrzeń, która jest wyrafinowana, ale jednocześnie – jeśli można tak powiedzieć – „zrelaksowana”.
Rozmaite faktury to mój ulubiony element! Bo przecież wnętrza doznaje się nie tylko wzrokiem, ale również dotykiem. Jeśli baza kolorystyczna jest spokojna, np. beżowa, to właśnie fakturami budujemy całe napięcie i charakter wnętrza.
- Materiały naturalne: Wracamy do ciemniejszego, szlachetnego drewna, jak orzech, kamienia z pięknym, wyrazistym użyleniem, ale też zapomnianego na wiele lat trawertynu oraz metali w szczotkowanym wykończeniu.
- Tkaniny: Kończymy z jednym materiałem na wszystkim. Mieszamy! Welur na fotelu, sofa obita tkaniną bouclé (to te charakterystyczne „barankowe” pętelki), do tego wełniany dywan i lniane poduszki. Salon ma być sensorycznym doświadczeniem.
- Wykończenie ścian: Tu zamiast gładkiej farby, coraz częściej stosuję tynki gliniane, które dają piękną, niejednolitą fakturę, lub subtelną sztukaterię. Również w nowoczesnych wnętrzach.
Ciekawym zagadnieniem są wszystkie linie i kształty we współcześnie modnych wnętrzach. Czystą, prostą geometrię zastępują formy organiczne. Żegnamy kanciaste narożniki na rzecz zaokrąglonych sof, foteli o miękkiej linii oraz owalnych lub nieregularnych stołów kawowych. Takie meble wprowadzają do wnętrza spokój i zachęcają do relaksu – zapewnia nasza ekspertka.
Salon premium to nie jest salon skopiowany z katalogu jednego sklepu. Autentyczność i personalizacja to dziś największy luksus, a rośliny doniczkowe nie są już tylko dodatkiem – są integralną częścią projektu, wprowadzającą życie i poprawiającą jakość powietrza.
W moich projektach zawsze staram się przemycić jakiś mebel vintage lub z historią. Mieszanie stylów – moim zdaniem takie podejście nadaje wnętrzu duszę. Zamiast masowo produkowanego obrazka, lepiej zainwestować w jedną, dobrą grafikę młodego artysty, ręcznie robioną ceramikę czy unikatową rzeźbę.
Podsumowując, odchodzimy od zimnej perfekcji na rzecz autentycznego komfortu
Moja rada? Nie bójcie się brązów, inwestujcie w jakość materiałów, a nie w chwilowe hity z sieciówek. Mieszajcie faktury i nie bójcie się łączyć starego z nowym. Salon ma opowiadać autentyczną, osobistą historię, a nie aspirować do okładki katalogu marki meblowej (choć nie ukrywam, że sama jestem uzależniona od katalogów mebli wysokiej jakości, a także świetnych magazynów czy portali, jak choćby Dom.wprost) – podsumowuje architektka wnętrz.