Ukryty w cichej uliczce pomiędzy dwoma centralnymi dzielnicami Kopenhagi, na tyłach dziewiętnastowiecznej industrialnej zabudowy browarów Carlsberg znajduje się osiedle uroczych domków z czerwonej cegły. Kameralne osiedle powstało w 1890 roku dla kadry kierowniczej browaru. Teraz, w domu otoczonym zjawiskowym ogrodem mieszka Malene Lei Raben, pisarka, prawniczka i ogrodniczka (kolejność przypadkowa).
W piękny, letni dzień
Gościmy w ogrodzie Malene w ciepły i skąpany w słońcu letni dzień. Gęsty żywopłot z krzewów głogu osłania nas przed gwarem z ulicy. Gdy zamykamy za sobą furtkę, przenosimy się do innego świata. Czy tak jest w raju? Wita nas mikrokosmos cudów natury: wiśnie i jabłonie oraz wysokie akacje rosną między bujnymi, bajecznie kolorowymi klombami kwiatów. W ogrodzie warzywnym, nieco na uboczu znajdziemy już nie tak malownicze (lecz przepyszne): ziemniaki, kapustę, cebulę, cukinię. Tuż obok – krzaki malin. Jest tu także „ogród leśny” i oczywiście dzika łąka kwietna. Żwirowa ścieżka wije się pomiędzy poszczególnymi częściami miejskiego zaczarowanego ogrodu, a porządku pilnują równiutko przystrzyżone zimozielone bukszpanowe żywopłoty.
Malene wita nas i z dumą oprowadza po ogrodzie. Pokazuje nam różne gatunki kwiatów, tłumaczy czym jest zapylenie krzyżowe, przedstawia nam mieszkańców ogrodu: pszczoły, trzmiele, ptaki i nietoperze. Malene kocha wszystkie zwierzęta, no może oprócz inwazyjnych ślimaków, które odwiedziły ogród zeszłego ranka, pozostawiając po sobie ścieżki śluzu i dziury w liściach.
Gospodyni prowadzi z nami ożywioną rozmową, a jednocześnie cały czas monitoruje klomby wokół. Czule skubie przekwitłe kwiatki i suche listki. Siadamy w cieniu ogrodowego parasola, popijamy mrożoną herbatę. Zachwycamy się aromatem świeżo ściętego bukietu.
– Dla niektórych moich znajomych utrzymanie ogrodu to wielki stres – mówi Malene. –Dla mnie jednak to kreatywna przestrzeń, która uszczęśliwia i uzdrawia. Ogród rośnie i pozwala rosnąć mojej duszy. Im więcej czasu spędzam na łonie natury, tym więcej czuje i wiem – o różnorodności biologicznej, o ekologii – ale też o pięknie – dodaje.
Droga do szczęścia
Aż trudno sobie wyobrazić, że Malene nie zawsze była miłośniczką natury. dwadzieścia lat temu, przed wprowadzeniem się do Willi Albion, nie miała zielonego pojęcia ani o zapylaniu, ani o gatunkach kwiatów. Jej droga do stania się „Havemenneske”, czyli po polsku „osobą z ogrodu” (tak brzmi tytuł najnowszej książki Malene), nie wiła się wcale od czasów młodości. – Kiedy byłam mała, chciałam zostać śpiewaczką operową. W końcu poszłam w ślady matki i zostałam prawniczką – opowiada nasza gospodyni. W CV Malene ma imponującą listę eksponowanych stanowisk: od prawnika, przez dyrektora operacyjnego, po dyrektora zarządzającego. Pracowała w domach mediowych, jako dziennikarz telewizyjny i niezależny copy writer. –Wyspecjalizowałam się w ułatwianiu pracy kreatywnym ludziom – wyjaśnia. – Ale ja sama także chciałam być twórcza.
W 2017 roku Malene pożegnała się z wygodną pracą w korporacji i na pełen etat została pisarką. – Miałam dość robienia kariery w korporacji. Konieczność dostosowania się do ogółu, bycie twardym i apodyktycznym – zwalnianie ludzi i tak dalej – to było ponad moje siły, to nie błam prawdziwa ja. Teraz mogę być w 100% sobą.
Pisarstwo
Malene zadebiutowała w 2019 roku autobiograficzną powieścią „Fruen” o dorastaniu w epoce flower-power w latach 70., gdy wyzwolenie dorosłych zabrało dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Książka spotkała się z dużym uznaniem krytyków, więc Malene zabrała się do pracy nad drugą powieścią. Potem pojawił się Covid i „wszyscy wyszli na zewnątrz”. Tak narodził się pomysł na kolejną książkę.
– Wówczas ogród stał się jeszcze ważniejszy. Czułam się tam bezpieczna. Pomógł mi zapomnieć, że wokół panowało piekło, szalała pandemia. Proces stawania się ogrodniczką był dla mnie fascynującą podróżą, także emocjonalną – konstatuje.
Najnowsza książka Malene to nowe spojrzenie na ogrodnictwo. Zamiast podejść do tematu od strony praktycznej, zdecydowała napisać książkę o ogrodnictwie, którą czyta się niczym powieść. W „Havemenneske” znalazły się badania dotyczące ogrodów, ich znaczenia kulturowego i związków pomiędzy ludźmi a ich ogrodami.
Galeria:
Ogród MALENE LEI RABEN
– Ogrody to... most pomiędzy miastem a dziką przyrodą. Kiedyś ogrody miały chronić się przed zwierzętami, dzisiaj ochraniają nas od współczesnego świata – od hałasu, miejskiego zgiełku. Ogrody uczą nas pokory, pomagają odzyskać równowagę i nie zapomnieć, że my, ludzie, jesteśmy tylko częścią natury, niczym więcej – mówi Malene Lei Raben.
Czytaj też:
NAMI: miejski azyl nad oceanem projektu Studia OrganicCzytaj też:
Bacówki w alpejskiej dolinie. BXB projektuje w Szwajcarii