Budynek, dawniej mieszkalny, w czasach komunistycznych został przerobiony na spichlerz. Później przez lata stał opuszczony – niszczał wystawiony na działanie słońca, wiatru, deszczu i ludzkiej pożądliwości. Gdy architekci z pracowni ORA zobaczyli go po raz pierwszy był już tylko żałosną skorupą. Ale oni, mimo nierozważnej przebudowy i późniejszych zniszczeń, dostrzegli w nim potencjał.
– Zauroczyło nas położenie budynku, sposób, w jaki wznosi się ku niebu i w jaki surowa materia opiera się czasowi – opowiadają. – To była ruina do szpiku kości. Wspólnie z właścicielami zadaliśmy sobie pytanie, czy można go przywrócić do pierwotnej formy. Jakakolwiek próba tradycyjnej naprawy oznaczałaby utratę... charakteru ruiny. Dlatego stosunkowo szybko odrzuciliśmy pomysł rekonstrukcji, jak również wszelkie inne imitacje. Zaproponowaliśmy coś innego. Dom po domu, dom w ruinie – wyjaśniają.
Recykling i przenikanie struktur
Wewnętrzne części budynku zostały rozebrane, tak że powstała wielka przestrzeń gotowa, by ją na nowo zagospodarować. Architekci bez sentymentu wybili otwory okienne – tam, gdzie były potrzebne. Wewnątrz starej skorupy zbudowali nowy dom spełniający wszystkie wymogi współczesnych norm energetycznych. Podczas budowy zużyli większość materiałów z rozbiórki – m.in. belki stropowe, cegły itp.
Między nową a oryginalną strukturą zachowano szczelinę pełniącą m.in. funkcję wentylacji. Nowa część jest czasami nieco przesunięta w stosunku do starej, więc okna nie pasują dokładnie do otworów w starym murze, a miejscami stare cegły widać również we wnętrzu. Dochodzi do wizualnego splotu dwóch światów. Nowy budynek przenika przez otwory w starym murze, a stary mur wchodzi przez nowe okna.
Bez dogmatów
– Projekt jest przykładem tego, jak można traktować stare domy. Nie trzeba tracić autentyczności. Nie trzeba burzyć ani odbudowywać dogmatycznie. Jednocześnie nawet w takim przypadku można budować ekonomicznie z nowoczesnych materiałów i osiągnąć wymagane parametry – wyjaśniają architekci.
Ogród został zaprojektowany tak, aby stał się naturalną częścią krajobrazu. Nie ma fizycznych granic. Wyznaczają je jedynie fragmenty murków i brama kortenowska.
Studio ORA
ORA oznacza oryginalną architekturę regionalną. To też pracownia z siedzibą w Znojmo na południowych Morawach w Czechach założona przez Jana Horę, Barorę Horę i Jana Veissera. Architekci mówią o sobie, że interesuje ich środowisko, w którym żyją. Skupiają się głównie na małym miasteczku i jego kontekście.
Galeria:
Dom wewnątrz zabytkowych ruin, projekt studio ORACzytaj też:
Gra w kolory w dzielnicy portowej na Majorce – rewitalizacjaCzytaj też:
Home office w lesie, projekt Reigo & Bauer