Zwolennicy minimalizmu w aranżacji wnętrz powtarzają za jednym z ojców modernizmu, architektem Miesem van der Rohe (1886-1969), że „Less is more”, czyli mniej znaczy więcej. Przez całe dziesięciolecia ta maksyma była uważana za najważniejszą i niepodważalną w projektowaniu przestrzeni, nawet jeśli ktoś miał co do tego wątpliwości – szanował. Nie wypadało inaczej. Aż do teraz. Maksymaliści urośli w siłę i otwarcie deklarują, że „Less is worse”, czyli mniej znaczy gorzej oraz, że „Less is boring”, co oznacza mniej znaczy nudno. Instagram pęka od zdjęć wnętrz, na których dzieje się tak dużo, że trudno rozpoznać szczegóły. Na czym polega nowa moda?
Maksymaliści mieszają kolory i wzory, każde wnętrze urządzają inaczej, ale całość jest spójna
Maksymalizm w odsłonie landrynkowej, tu nawet sufit jest różowy
Maksymaliści często czerpią inspiracje z wnętrz z początku ubiegłego wieku. Lubią pióra, frędzle, witraże, złote klatki
Maksymalizm lubi frędzle i takie osobliwości jak kwiat w połowie manekina
Maksymalizm w nieco nowocześniejszej wersji, w sam raz do mieszkania w bloku
Kryształy, vintage, biały fortepian, czarne ściany – maksymalizm bywa mroczny
Wnętrze inspirowane stylem z przełomu lat 70. i 80. XX wieku, czyli maksymalizm w czerni i bieli
Maksymalizm we wnętrzach. O co tu chodzi?
Na pierwszy rzut oka, o nadmiar. Wszystkiego jest dużo – kolorów, wzorów, kształtów, faktur i materiałów. Mieszają się style, wątki i inspiracje. Wnętrza urządzone w trendzie maxi ściany mają zwykle w soczystych barwach, często pokryte są wzorzystą tapetą i obwieszone są obrazami, plakatami, rysunkami, ozdobami, a każda z innej parafii. Na tle wzorów kwiatowych eksponowane są geometryczne w kontrastowych barwach, obok lamp retro na podstawach z chińskiej porcelany stoją lub wiszą oprawy z lat 60., 70. 80. XX wieku w dyskotekowych kolorach.
Maksymaliści lubią kontrasty, zaskakujące rozwiązania, rozbudowane formy, dziwne ozdoby, tajemne przejścia (każdy ucieszyłby się z drzwi zamaskowanych biblioteką) i zakamarki. Zaaranżowane przez nich wnętrza przypominają nieco kunstkamery, czyli gabinety osobliwości tworzone przez arystokratów w XVI i XVII wieku – było w nich wszystko: obrazy, rzeźby, szkielety zdeformowanych zwierząt, wynalazki techniczne, przedmioty zabytkowe i przywiezione z podróży.
Ale w tym szaleństwie jest, a przynajmniej bywa, metoda! Kolorami wydziela się poszczególne strefy – w mieszkaniach maksymalistów jeden pokój może być pomalowany na czerwono, drugi na niebiesko, a kuchnia na żółto.
Czy maksymalizm jest stylem?
I tak, i nie. Jest raczej deklaracją ideową, natomiast w ramach tego trendu można urządzić wnętrza w różnych stylach – klasycznym, vintage, art deco, popartowym, country, steampunkowym, wiktoriańskim, Memphis. Co prawda zwykle się one przenikają, ale nie wszystkie na raz. Są tacy, którzy skupiają się na nostalgicznej przeszłości i nawiązują tylko do jednego okresu historycznego, inni mieszają dwa, jeszcze inni – wszystkie, ale w określonej palecie barw, np. cukierkowej. Czym maksymalizm różni się od stylu eklektycznego? Intensywnością! Wspólne jest za to pytanie: „I kto to wszystko posprząta?”.
instagramCzytaj też:
Mieszkanie dla miłośnika designu, sztuki i historiiCzytaj też:
Kolor żółty we wnętrzu. Dzięki niemu wiosna i lato będą trwały cały rokCzytaj też:
Tapeta nad blatem roboczym w kuchni – pomysł na niedrogą metamorfozę wnętrza