Przy ulicy Marconiego w Montrealu tkankę miejską tworzą zakłady mechaniczne, malutkie budynki przemysłowe i warsztaty rzemieślnicze zwykle uważane za mało atrakcyjne jako sąsiedztwo dla domów mieszkalnych. Jednak chociaż w tym konkretnym miejscu przepisy nie pozwalają na wznoszenie nowych budynków, to cała okolica – dotąd przemysłowa – przeżywa boom. Powstają nowe osiedla, a industrialne przestrzenie zmieniają się w miejsca kultury itp. Dlatego młoda para uznała, że warto zaryzykować i kupiła stary warsztat, słusznie przypuszczając, że będzie to dobra inwestycja.
Jak stworzyć strefę ciszy w gwarnej okolicy?
Budyneczek pochodzący z 1910 roku był malutki, parterowy z długą, wąską działką na tyłach – jemu podobne nazywane są tutaj „pudełkami na buty”. Chociaż zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego przy ulicy Marconiego obowiązuje zakaz wznoszenia nowych domów, prawo pozwalało na przebudowę warsztatu. Właściciele powierzyli projekt architektom z pracowni Pelletier de Fontenay, a oni zaproponowali rozbudowanie budynku w parterze w stronę... torów kolejowych. Znajomi właścicieli byli oczywiście zdziwieni: zwykle ludzie starają się odsunąć od źródła hałasu, a tu zdecydowano przeciwnie. Okazało się jednak, że pociągi jeżdżą rzadko, a ich pojawienie się w kadrze dużego okna może być atrakcją.
Świetliki i wewnętrzne przeszklenia zapewniają światło w domu bez bocznych okien
Meble kuchenne ze sklejki są niedrogie i pasują do wnętrz w dawnym warsztacie
Widok z salonu przez patio, kuchnię na ogród na tyłach
Dziedziniec na końcu działki zmieniono w ogród, który zielenią łączy się z... chaszczami przy torach kolejowych
Minimalistyczny wystrój salonu – decyzja estetyczna i ekonomiczna
Wanna w łazience stoi przy wewnętrznym oknie wychodzącym na sypialnię
Dzięki świetlikom wnętrza pozbawione okien są jasne
Alejka biegnąca wzdłuż domu. Takie sąsiedztwo nie musi być problemem!
Rysunek przedstawiający dom z lotu ptaka. Budynek zajmuje całą działkę!
Chociaż właścicieli uwiodła tętniąca życiem i nieco hałaśliwa okolica, konieczne było stworzenie zacisznego azylu, w którym można byłoby odciąć się od dźwięków. Dlatego architekci zabudowali niemal całą wąską działkę po jej krawędzi, na środku tworząc patio, które od razu stało się sercem domu. Drugi dziedziniec powstał na końcu działki.
System świetlików w dachu
Główne wejście znajduje się w północno-wschodnim narożniku. Wysokie drzwi z matowego szkła otwierają się na mały przedpokój. Od strony ulicy umieszczono gabinet, dalej jest sypialnia i łazienka, potem salon, patio, kuchnia i ogródek na tyłach.
Ponieważ bocznych okien jest niewiele, trzeba było jakoś doświetlić wnętrza – stąd system świetlików dachowych, pierwszy z nich jest już nad korytarzem, następny nad klatką schodową prowadzącą do użytkowej piwnicy. Dużo światła zapewniają wnętrzom przeszklenia patio. Także główna łazienka jest oddzielona od sypialni dużą taflą szkła, która wpuszcza naturalne światło, a także kadruje sceny z intymnego życia codziennego.
Niedrogie wyposażenie wnętrz
Wnętrza urządzono skromnie i prosto, nie tylko ze względu na upodobania właścicieli, ale także dlatego, że większość ich oszczędności poszła na rozbudowę i przystosowanie starego warsztatu do celów mieszkalnych. Ściany pomalowane są więc na biało, podłogi wykonano z polerowanego betonu, zabudowę kuchenną zrobiono ze sklejki. Wstawiono kilka najpotrzebniejszych mebli. Na kolejne dom musi poczekać. Ale właściciele i tak są szczęśliwi!
Czytaj też:
Apartament w biurowcu, czyli jak mieszkać w centrum i nie zwariowaćCzytaj też:
Apartament w garażu. Sposób na kryzys mieszkaniowy?