Jeszcze niedawno wielu Polaków traktowało go jako efektowną ozdobę ogrodów i balkonów. Teraz bluszcz niemiecki, znany także jako Cape Ivy (Delairea odorata), został wpisany na unijną listę inwazyjnych gatunków obcych (IGO). Od sierpnia 2025 roku jego uprawa i przetrzymywanie bez zezwolenia są zakazane. Za złamanie prawa grożą dotkliwe konsekwencje.
Dlaczego bluszcz niemiecki znalazł się na liście gatunków zakazanych?
17 lipca 2025 roku Komisja Europejska zaktualizowała rozporządzenie wykonawcze (UE) 2016/1141, rozszerzając wykaz inwazyjnych gatunków obcych. Na liście pojawiła się między innymi Delairea odorata, czyli bluszcz niemiecki, popularna w Polsce roślina ozdobna.
Na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie – pnącze o błyszczących liściach, które zimą i wczesną wiosną zdobi się żółtymi kwiatami o przyjemnym zapachu. Jednak to właśnie jego ekspansywny charakter sprawił, że został uznany za zagrożenie. W naturalnych warunkach płoży się po krzewach i drzewach, szybko zarasta duże powierzchnie, ograniczając dostęp światła innym gatunkom. W efekcie może doprowadzić do zanikania rodzimych roślin i zubożenia bioróżnorodności. Zobacz też: Nowe przepisy o wycince drzew 2025. Urzędnik milczy? Możesz działać!
Czytaj też:
Cała Polska podziwia. Agawa zakwitła na Mazurach
Zakaz uprawy i poważne konsekwencje prawne
Od 6 sierpnia 2025 roku uprawa, sprzedaż, transport czy nawet przetrzymywanie bluszczu niemieckiego bez stosownego zezwolenia są niezgodne z prawem. Wynika to z art. 7 ust. 1 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1143/2014, które nakłada obowiązek kontroli i eliminacji inwazyjnych gatunków obcych. Zobacz też: Jak pozbyć się pnia po ściętym drzewie? Skuteczny sposób za grosze.
Co to oznacza?
Informacja dla przedsiębiorców - podmioty oferujące bluszcz niemiecki – np. szkółki, sklepy czy hurtownie – mogą sprzedawać go bez zezwolenia przez dwa lata od wpisania gatunku na listę inwazyjnych roślin, czyli do 7 sierpnia 2027 roku. Ważne jednak, że kupującym mogą być tylko podmioty, które uzyskają zezwolenie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na odstępstwa od zakazu. Nieprzestrzeganie tych przepisów grozi wysokimi sankcjami finansowymi i karami administracyjnymi, nawet do 1 mln zł.
Co zrobić, jeśli mamy bluszcz niemiecki w ogrodzie?
Osoby, które posiadają Delairea odorata w swoich ogrodach czy na balkonach, powinny jak najszybciej podjąć działania. Roślinę należy usunąć w sposób bezpieczny, aby nie dopuścić do jej dalszego rozprzestrzeniania. Niedozwolone jest wyrzucanie fragmentów pnącza do lasów czy na kompost – roślina łatwo się ukorzenia i może szybko skolonizować nowe siedliska.
Najlepszym rozwiązaniem jest przekazanie odpadów roślinnych do lokalnych punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, gdzie zostaną odpowiednio zutylizowane. Warto też poinformować sąsiadów, jeśli zauważymy bluszcz niemiecki w ich ogrodach – nieświadome utrzymywanie tej rośliny może narazić ich na dotkliwe konsekwencje – nakaz usunięcia na własny koszt i/lub karę administracyjną (zwykle nie przekracza ona kilku tysięcy złotych, warto pamiętać, że milionowe konsekwencje dotyczą głównie handlu, importu i komercyjnej uprawy).
Czytaj też:
Bez tego trawnik marnieje. Wkrótce najlepsza pora, by przywrócić mu życie
Dlaczego ochrona przed gatunkami inwazyjnymi jest tak istotna?
Przykład bluszczu niemieckiego pokazuje, jak efektowna i „niewinna” z pozoru roślina może zagrażać całemu ekosystemowi. Inwazyjne gatunki obce konkurują z rodzimą florą o światło, wodę i składniki odżywcze. Ich ekspansja bywa tak intensywna, że prowadzi do degradacji siedlisk i wypierania innych gatunków.
Polska, podobnie jak inne państwa UE, ma obowiązek stosowania się do unijnych regulacji w tym zakresie. Celem nie jest utrudnianie życia ogrodnikom, lecz ochrona bioróżnorodności, która stanowi fundament stabilnych i odpornych ekosystemów.
Czytaj też:
Wygląda jak akacja, ale to groźny przybysz. Niszczy ogrody i wypiera rodzime gatunkiCzytaj też:
Sierpniowa odżywka do powojników. Zrobisz ją z dwóch produktów z kuchni