Kobieta, która wzbudziła zazdrość papieża modernizmu

Kobieta, która wzbudziła zazdrość papieża modernizmu

Dodano: 
Dom E-1027 projektu Eileen Gray, nad nim pawilon Le Corbusiera
Dom E-1027 projektu Eileen Gray, nad nim pawilon Le Corbusiera Źródło: Benjamin Gavaudo, CMN
Nie miała formalnego wykształcenia, ale stała się pionierką modernistycznej architektury. Poznajcie Eileen Gray, projektantkę, która odniosła sukces w męskim świecie.

Kiedy Le Corbusier „ozdobił” seksualnymi muralami ściany willi zaprojektowanej przez Eileen Gray, ta była oburzona. „To akt wandalizmu!” – mówiła, domagając się zadośćuczynienia. Jej wściekłość była tym większa, że paradował po wnętrzach nago, co więcej – pozował przy tym do zdjęć.

Eileen Gray

Prowokacyjne fotki szybko zaczęły krążyć wśród znajomych. Przekaz był jasny – zaznaczenie męskiej dominacji i upokorzenie projektantki. Eileen Gray nigdy więcej nie przekroczyła progu E-1027, jak nazwała willę w Roquebrune-Cap-Martin na Lazurowym Wybrzeżu. To wydarzenie stanowiło apogeum konfliktu irlandzkiej architektki bez formalnego wykształcenia i obsesyjnie zazdrosnego o jej dokonania papieża modernizmu, wielbionego do dziś Le Corbusiera.

Zbuntowana baronówna idzie na studia

Eileen Gray urodziła się 9 sierpnia 1878 roku w malowniczej posiadłości Brownswood w hrabstwie Wexford, w południowo-wschodniej Irlandii jako Kathleen Eileen Moray Smith. Jej matka Eveleen Pounden w 1895 roku, po śmierci wuja została 19. baronową Gray, a jej dzieci nosiły odtąd nazwisko Gray.

Eileen dzieliła życie między Brownswood House w Irlandii a domem w londyńskim Kensington. Krótko pobierała nauki na pensji w Dreźnie, ale za jej edukację odpowiadały głównie guwernantki. Była dziwnym dzieckiem (sypiała na podłodze pod drzwiami pokoju rodziców), później zbuntowaną nastolatką – odmówiła prezentacji w roli debiutantki na dworze królowej Wiktorii. Za to poszła na studia. Kierunek – sztuki piękne – byłby jeszcze do przyjęcia, bo wiele dziewcząt z jej sfery uczyło się malarstwa, jednak wybór szkoły wywołał mały skandal. W 1898 roku Eileen wstąpiła bowiem do awangardowej i koedukacyjnej Slade School of Fine Art w Londynie. Tam spotkała Deana Charlesa, specjalizującego się w konserwacji mebli i zainteresowała lakiernictwem.

Kabarety, pantera w aucie i japoński mistrz lakiernictwa

Ale prawdziwe życie zaczęło się dla Eileen w Paryżu, dokąd wyjechała w 1902 roku. Rzuciła się w wir nauki (studiowała w Academie Julian), życia towarzyskiego i romansów. Przypisuje się jej związki z amerykańską malarką Romaine Brooks, tancerką i choreografką Loie Fuller, poetką Natalie Barney i piosenkarką Marie-Louise Damien występującą pod pseudonimem Damia.

Eileen stała się częścią bohemy, ubierała jak dandys, jeździła po Paryżu otwartym autem z Damią i jej panterą siedzącą na tylnym siedzeniu, jednak hałaśliwe artystyczne towarzystwo coraz bardziej ją męczyło, nudziły ją też lekcje rysunku. Gdy w Paryżu zjawił się japoński mistrz lakiernictwa Seizo Sugawara (przyjechał odnowić eksponaty przywiezione z Japonii na Wystawę Światową), Eileen dostrzegła szansę, by zająć się – jak mówiła – czymś użytecznym.

Stołek barowy No. 1, projekt Eileen Gray, 1928

Skupiła się na tworzeniu paneli i trójwymiarowych, ruchomych ekranów, pod okiem Seizo szlifując umiejętności w pracy z czerwonym lakierem Negoro. Najpierw tworzyła wzory symboliczne, później łączyła tradycyjne rzemiosło z abstrakcyjną geometrią ruchu De Stijl, zyskując uznanie kapryśnej paryskiej publiczności.

Projekty Eileen Gray – stolik E1027, Day Bed i parawan Brick Screen

Feministyczna odpowiedź na ostre kąty

Gdy wybuchła I Wojna Światowa, Eileen została kierowcą karetki pogotowia, później jednak wyjechała do Londynu, zabierając ze sobą Seizo Sugawarę. Po wojnie oboje wrócili do Paryża, gdzie niemal od razu Eileen dostała zlecenie, które otworzyło je drzwi do światowej sławy – wyposażenie apartamentu i salonu Juliette Lévy, słynnej modystki i patronki artystów, znanej również jako Madame Mathieu-Lévy. Wnętrza okrzyknięto kwintesencją Art déco. Znalazły się w nich meble projektu Eileen, m.in. fotel „Bibendum”, inspirowany ludzikiem Michelin; żartowała później, że jest to feministyczna odpowiedź na kanciasty „Grand Confort” Le Corbusiera oraz „Pirogue Day Bed”, czyli leżanka w kształcie polinezyjskiej łodzi.

Le salon de verre w butiku Madame Mathieu-Lévy, projekt wnętrza Paul Ruaud, meble Eileen Gray

Na fali sukcesu Eileen Gray otworzyła butik z meblami i tkaninami Jean Désert, ukrywając przy tym, że właścicielką interesu jest kobieta. Do sklepu zaglądali James Joyce (utkała dla niego dywan „Ulisses”), Ezra Pound i wiele innych paryskich znakomitości. Eileen była w centrum, a jednak na uboczu. Unikała Picassa, który zadręczał ją rozmowami o kubizmie i rzeźbiarza Augusta Rodina, niechętnie widywała się z kochankami. Zrobiła za to prawo jazdy, brała lekcje lotnictwa. Po czterdziestce znalazła nową pasję – architekturę. Katalizatorem była miłość – Eileen Gray zakochała się w Jeanie Badovicim, młodszym o kilkanaście lat rumuńskim architekcie. Po kilku latach związku i intensywnego studiowania architektury zaprojektowała dzieło życia – dom E-1027.

Fotel Bibendum, projekt Eileen Gray, 1926

E-1027: dom w chmurach

Wybrała skalistą działkę w Roquebrune-Cap-Martin na Lazurowym Wybrzeżu. Dom to elegancki, biały prostopadłościan wzniesiony na filarach. Eileen wykorzystała idee Le Corbusiera zawarte w „Pięciu punktach nowej architektury” (budynek ma otwarty plan, poziome okna, płaski dach itp.), ale podeszła do nich krytycznie. Nie podobało jej się modernistyczne określenie domu jako „maszyny do mieszkania”, twierdziła, że jest to raczej żywy organizm. „Plan wnętrza nie powinien być przypadkowym rezultatem fasady, lecz prowadzić do harmonijnego i logicznego życia” – mówiła.

Dom E-1027 projektu Eileen Gray, nad nim pawilon Le Corbusiera

Z uwagą przestudiowała więc codzienność. Poszczególne pomieszczenia rozmieściła w zgodzie z porami dnia – łazienka od północy, sypialnie z widokiem na morze. Okna opatrzyła okiennicami, żeby można było regulować doświetlenie wnętrz i przepływ powietrza. Kuchnię podzieliła na dwie części – wewnętrzną i zewnętrzną. Stałe ściany uzupełniła ruchomymi przegrodami.

Zafascynowana rozwijającym się ruchem kempingowym, zaprojektowała wbudowane meble z licznymi udogodnieniami, np. stworzyła półkę na kapelusze z siatki – zawartość była widoczna, ale się nie kurzyła. Każdy, najdrobniejszy nawet detal, miał służyć wygodzie i przyjemności. Nawet wózek do serwowania herbaty zyskał korkową powierzchnię, by ograniczyć grzechotanie filiżanek. Stolik nocny – dziś jeden z najczęściej odtwarzanych projektów Gray – można było obracać i łatwo zmieniać jego wysokość. Powód? Chciała, aby goście jedli tosty w łóżku, nie martwiąc się o okruszki w prześcieradłach (zaprojektowała go z myślą o siostrze).

Dom E-1027 był fizycznym przejawem jej przemyśleń na temat funkcjonalizmu i psychologicznych aspektów designu i do dziś pozostaje jednym z najważniejszych budynków modernizmu. Kiedy został ukończony, Jean Badovici postarał się o opublikowanie jego zdjęć w prasie. I przypisał sobie współautorstwo. A potem zaczął go odwiedzać Le Corbusier.

Pies znaczący róg ulicy

Kiedy w 1937 roku papież modernizmu pierwszy raz zobaczył dzieło Eileen Gray, był zauroczony. Ale szybko zaczęła wzbierać w nim zazdrość granicząca z obsesją. Jego odwiedziny stały się dla Eileen krępujące, a komentarze przykre. W końcu, pod nieobecność projektantki, rozebrał się do naga i namalował na ścianach erotyczne murale (w sumie osiem). „Przyznaję, że malowidło ścienne nie ma na celu upiększenia ściany, ale wręcz przeciwnie, jest środkiem do gwałtownego jej zniszczenia” – mówił. Po latach historyczka architektury Beatriz Colomina porównała ten akt do „psa sikającego na rogach ulic”.

Eileen była wściekła i nigdy więcej nie wróciła do E-1027. Zbudowała jeszcze kilka domów, a później na długie lata popadła w zapomnienie. Tymczasem Le Corbusier nie odpuszczał – kupił działkę powyżej E-1027 i zbudował na niej drewniany pawilon, w którym zamieszkał na stałe.

Epilog

W listopadzie 1972 roku uwaga międzynarodowych mediów skupiła się na nieznanej nikomu irlandzkiej projektantce, architektce i malarce Eileen Gray. Powodem była cena 36 tys. dolarów, którą amerykański kolekcjoner zapłacił za lakierowany ekran jej autorstwa podczas aukcji z egzekucyjnej kolekcji Jacques'a Douceta. Była to najwyższa cena, jaką kiedykolwiek zapłacono za „nowoczesny” antyk. Początkowo wszyscy zakładali, że twórczyni ekranu nie żyje – w końcu pochodził z 1913 r. Jednak amerykański dziennikarz Bruce Chatwin odnalazł Eileen Gray w jej paryskim mieszkaniu. 94-letnia samotniczka odmówiła wywiadu i z nim, i z kolejnymi nachodzącymi ją reporterami. Powiedziała tylko, że zniszczyła wszystkie listy i dokumenty. Zmarła cztery lata później.

Ale to nie zatrzymało ponownej mody na Eileen Gray – jeszcze w 1972 roku zorganizowano dwie znaczące wystawy poświęcone twórczości odkrytej na nowo matki modernizmu. Wznowiono też produkcję mebli jej projektu i do dziś architekci wnętrz nie wyobrażają sobie bez nich pracy.

A Le Corbusier? Pewnego sierpniowego dnia 1965 roku poszedł się wykąpać w morzu, dostał rozległego zawału serca i zmarł, patrząc na dzieło kobiety, której tak zazdrościł.

Czytaj też:
La Muralla Roja – postmodernistyczna forteca
Czytaj też:
Modernizm w aranżacji wnętrz. Zobaczcie jak mieszkał słynny projektant!