Liene Meneve nazywa się estetką. Niewymuszone piękno, tym otacza się w pracy i w życiu. Również w swoim nowym domu z dużymi, otwartymi przestrzeniami, ceglanymi ścianami, wysokimi sufitami. I z pięknym naturalnym światłem, które spowija przestrzeń.
Spokój belgijskiej wsi
Dom zbudowany w 1975 roku na belgijskiej wsi odgrywa znaczącą rolę w życiu Liene. To tutaj chowa się przed pędzącym wokół światem i spędza czas tylko z rodziną: mężem Williamem i dwójką małych dzieci – Loewè i Sézane.
Rodzina zdecydowała się wyprowadzić z miasta dwa lata temu, kiedy zaczęło brakować przestrzeni, zarówno w sensie fizycznym, jak i w przenośni. – Zaczęliśmy szukać domu na wsi. Pracowaliśmy w niezwykle absorbujących zawodach, potrzebowaliśmy miejsca do regeneracji sił i poukładania myśli.
Galeria:
Jasne wnętrza Liene Meneve
Brutalna miłość
Kiedy Liene zobaczyła dom zaprojektowany przez architekta Paula Meekelsa modnym wówczas stylu brutalistycznym, zakochali się od pierwszego wejrzenia. – Dom zbudowany jest na otwartym planie z wysokiej jakości materiałów. Ceglane ściany, gołe betonowe belki i drewniane sufity tworzą klimat – mówi Liene. Wspomina, że panuje tu spokój, jedność, prostota, które emanują z każdego zakątka. – Nie myślę zbyt wiele o projektowaniu wnętrz – mówi stylistka. – Dla mnie istotne jest, by dom był lustrem, w którym zobaczyć mogę miłość panującą w mojej rodzinie – dodaje.
Archipelag komfortu
Na szczególną uwagę zasługują sofy na antresoli, zaprojektowane przez Williama. To archipelag do siedzenia, chociaż dzieci nazywają je stawem. – Dla nas to miejsce odpoczynku i lektury. A gdy przyjdą znajomi, także zabawy. Przestrzeń na antresoli to ucieleśnienie równowagi pomiędzy estetyką i komfortem. Dzięki niej moja rodzina czuje się tu jeszcze bardziej w domu.
Czytaj też:
Masz ADHD? Przeczytaj, na co zwrócić uwagę przy aranżowaniu wnętrzaCzytaj też:
Podróż w głąb czasu. Niesamowity hotel na Litwie