Basia Jasicka z pracowni Jasicka & Śnieżek Interior Design specjalnie dla czytelników serwisu Dom.wprost zdradza, jak tworzyć wnętrza, które łączą estetykę, komfort i osobisty charakter. Opowiada o sile naturalnych materiałów, roli detalu i miejscu polskiego designu w projektach, a także o tym, dlaczego meble IKER są wyborem na lata.
Magda Grefkowicz, Dom.wprost: Wasze projekty często emanują spokojem i wyważeniem. Gdybyście mieli wskazać styl aranżacyjny, który Waszym zdaniem najpełniej przetrwa próbę czasu — co by to było? Czy w Waszej pracy kierujecie się jakimś „ponadczasowym" DNA projektowym, czy raczej szukacie unikalnego języka dla każdego wnętrza?
Basia Jasicka, Jasicka & Śnieżek: Staramy się, żeby nasze projekty nie tyle emanowały spokojem i wyważeniem, co odzwierciedlały indywidualność klienta i jego potrzeby, zachowując jednocześnie proporcje, spójność, elegancję i harmonię, ponieważ dla nas ponadczasowe wnętrze, to wnętrze uszyte na miarę dla konkretnego człowieka – spersonalizowane, funkcjonalne i komfortowe.
A styl? Naszym zdaniem, zawsze jest znakiem czasu. Choćby ze względu na technologię i potrzeby klientów, więc pewnie nie da się wskazać takiego, który przetrwa próbę czasu w niezmienionej formie. Trendy zawsze ewoluują, a style często się przenikają. Istnieją jednak pewne filozofie projektowania, które dzięki swoim cechom są ponadczasowe i niezmiennie cenione przez długie lata. My nie szukamy stylu na siłę, stawiamy natomiast na naturalne materiały, które dzięki swojej szlachetności nie wychodzą z mody. To inwestycja w jakość i elegancję, która z pewnością przetrwa lata. Tak samo meble, które są ikonami designu.
Harmonijna baza wnętrza, jak i łączenie różnych stylów w świadomej i przemyślanej formie sprawia, że wnętrze staje się ponadczasowe. Jeśli tą bazą jest neutralna przestrzeń, a dodatki z różnych epok i stylów starannie dobrane, tworzy to unikalne i osobiste wnętrze, które nie poddaje się szybko zmieniającym się trendom. Kluczem jest tu umiar, wysoka jakość materiałów i spójna kolorystyka. Spójna, nie znaczy mdła. Odnosimy wrażenie, że to właśnie dzięki temu, że nie boimy się kolorów ani kontrastów, przyciągamy klientów, którzy oczekują, aby w ich wnętrzach działo się nieco więcej i aby ich prywatne przestrzenie inspirowały również ich samych.
Choć staramy się szukać unikatowego języka dla każdego wnętrza, ponieważ we wnętrzach najważniejszy jest dla nas człowiek, a ludzie są różni, to jednak pewnie oglądając nasze realizacje, można dostrzec cechy dla nas charakterystyczne. Nie projektujemy jednak w jednym konkretnym stylu. Po pierwsze byłoby to zbyt nudne, a wypalony architekt nie wróży niczego dobrego, a po drugie projektowanie wnętrz to nie kopiuj wklej. To proces zawsze wynikający z długich rozmów i wyczucia tego, dla kogo się projektuje.
Dom.wprost: Materiały wykończeniowe są dziś nie tylko kwestią estetyki, ale i świadomych wyborów dotyczących jakości, trwałości czy ekologii. Po jakie rozwiązania sięgacie najczęściej i dlaczego? Czy są takie materiały, z którymi szczególnie lubicie pracować — bo niosą ze sobą coś więcej niż tylko funkcję użytkową?
B.J.: Najczęściej, jak już wspomniałam, sięgamy po materiały naturalne. Piękna natury nie da się podrobić. Tak więc, przede wszystkim kamienie, w których jesteśmy wprost zakochani, ale i drewno, tkaniny naturalne czy mosiądz. Zdajemy sobie oczywiście sprawę z tego, że są to materiały wymagające, ale rekompensatą jest fakt, że przepięknie się starzeją. Nasi klienci bardzo doceniają ich jakość i autentyczność. Są szlachetne, a przede wszystkim przyjazne ludziom. Pomagają stworzyć spokojne, harmonijne i relaksujące wnętrza.
Choćby nie wiem jak firmy prześcigały się w udawaniu tego czym materiał, który produkują jest i stawiały przede wszystkim na jakość najwierniejszej imitacji naturalnego materiału przy jednoczesnej poprawie łatwości w użytkowaniu, jego niezniszczalności czy bezobsługowości, z naturą nie wygrają. Wnętrza, które my proponujemy klientom nie mają jedynie dobrze prezentować się na fotografiach, ale też być przyjemne do życia. W odbiorze wizualnym, ale i dotyku. Działać na zmysły, nie tylko na ten wzroku na Instagramie.
Szczęśliwie obserwujemy silny trend powrotu do naturalnych materiałów wykończeniowych. Odchodzi się od nadmiernie syntetycznych i sztucznych rozwiązań na rzecz tych, które są ekologiczne, trwałe i wnoszą do przestrzeni ciepło oraz autentyczność. Na pewno pomaga w tym również rosnąca świadomość ekologiczna konsumentów, ale i architektów. Preferowane są materiały pochodzące ze źródeł odnawialnych, które są mniej szkodliwe dla środowiska i zdrowia człowieka.
Dom.wprost: Równowaga między estetyką a funkcjonalnością to jedno z najtrudniejszych wyzwań współczesnego projektowania wnętrz. Jak budujecie ten balans? Czy macie swoje sprawdzone metody pracy, rytuały lub etapy projektowe, które pozwalają pogodzić wygodę, piękno i indywidualny charakter przestrzeni?
B.J.: Równowaga między estetyką a funkcjonalnością, to właśnie zadanie architektów! Jedno bez drugiego nie powinno istnieć. Dla nas to podstawa. Ludzie chcą mieszkać zarówno ładnie, jak i wygodnie. Po to przychodzą do specjalisty. I to właśnie naszą – architektów – rolą jest zadbanie o to, aby proponowana przestrzeń nie tylko była piękna, ale działała, żeby wszystkie normy ergonomii były spełnione. To warunek konieczny tego, żeby ludziom dobrze się mieszkało. Myślę, że ten balans, to właśnie nasze doświadczenie. Ponieważ każde wnętrze, które projektujemy, realizujemy pod klucz, wiemy jak ono finalnie zarówno wygląda, jak i funkcjonuje.
Każdy projekt zaczynamy od bardzo długiej rozmowy z klientem. Rozmowy, podczas której w zasadzie głównie słuchamy. Świetnie jeśli dowiemy się nieco więcej dla kogo projektujemy, jaki styl życia prowadzą przyszli mieszkańcy, jak lubią spędzać czas i co sprawia, że czują się dobrze. Po jej przeanalizowaniu oraz oczywiście obejrzeniu i zinwentaryzowaniu nieruchomości, przygotowujemy trzy układy funkcjonalne, czyli plany z pokazaniem co gdzie może się znajdować i jak ze sobą korespondować. Spotkanie w celu ich omówienia odkrywa z reguły już wszystkie karty, bo podczas omawiania propozycji, dowiadujemy się o ludziach, dla których pracujemy już naprawdę wiele. O ich przyzwyczajeniach, preferencjach, nawykach. I wtedy jest już z reguły, kolokwialnie mówiąc, z górki. Opracowujemy wybrany układ funkcjonalny, a na jego podstawie fotorealistyczne wizualizacje wszystkich pomieszczeń. W naszym biurze wizualizacje idą zawsze w parze z przygotowaniem tzw. katalogu konkretnych materiałów wykończeniowych i wyposażenia – ze zdjęciami, podaną nazwą producenta, modelu oraz ceną. Taki katalog omawiamy zawsze na żywo podczas tzw. spotkania materiałowego, czyli prezentacji próbek proponowanych wykończeń. Nie wszystko oczywiście udaje się pokazać we wzornikach. Kamienie np. wybieramy wspólnie z klientami w składzie kamienia, bo próbka naturalnych wzorzystych materiałów nie odda ich pełnej urody. Po zaakceptowaniu przez klientów wizualizacji i wyborów, przechodzimy do rysunków wykonawczych i pełnego kosztorysu. Tak, kosztorys powstaje jako etap projektu. Dlatego tak łatwo przejść nam do ostatniego etapu współpracy, czyli realizacji z pełną koordynacją harmonogramu prac, ekip, koordynacją zamówień i dostaw materiałów, wyposażenia oraz montaży.
Dom.wprost: Gdyby spróbować uchwycić istotę idealnego wnętrza — co według Was powinno się w nim znaleźć? Jaką rolę przypisujecie w projektach osobistym akcentom właścicieli, jak kolor, sztuka czy przedmioty z historią? A na ile uważacie, że warto podążać za aktualnymi trendami?
B.J.: Przede wszystkim słuchamy klienta. W zrealizowanym wnętrzu ma się czuć, że to ‘jego miejsce’, że jest naprawdę u siebie. W odniesieniu do osobistych akcentów, są właściciele, którzy zostawiają za sobą, to co było i chcą zacząć wszystko od nowa, z nową przestrzenią, nowymi meblami i wystrojem. Takie spojrzenie bliższe jest Pawłowi. Ja z kolei lepiej rozumiem tych, którzy chcą zabrać ze sobą ukochane przedmioty, meble czy sztukę. Tak więc nowa przestrzeń, nowa energia, a to, co ważne, jak właśnie przedmioty z osobistą historią, zabrane ze sobą aby dostały nową oprawę. Ja jestem zdecydowaną fanką sztuki na ścianach i antyków. Oczywiście nie w nadmiarze, ale piękne wydobytych, często w bardzo współczesnych przestrzeniach. Nie mówię, aby na siłę budować wnętrze wokół dawnych mebli, tylko skupić się na człowieku, dla którego są wyjątkową wartością. A skoro są wartością, na pewno przyjemnie mu będzie, w innej odsłonie, ale nadal z nimi obcować. Powstają wtedy wnętrza mniej katalogowe, takie które mają duszę. Świetnie, jeśli wiemy o takich elementach wystroju na samym początku pracy nad projektem. Można wtedy znaleźć idealne miejsce dla wszystkich ukochanych przedmiotów lub świadomie zdecydować na co się stawia i co wybiera, a przede wszystkim zaplanować odpowiednio oświetlenie. Światło we wnętrzu, jeśli nie jest przypadkowe, działa cuda!
Dom.wprost: Praca z inwestorem to często wspólna droga — pełna kompromisów, ale też twórczego napięcia. Czy zdarza się, że musicie wyprowadzić klienta z jego pierwotnych założeń? Jak reagujecie, gdy wizja klienta nie współgra z Waszym wyczuciem przestrzeni? Czy staracie się edukować, inspirować, czy może szukacie punktów stycznych?
B.J.: Klient przychodzi do nas jako do specjalisty. Często z polecenia, często po zapoznaniu się z naszym portfolio realizacji. Chętnie też zapraszamy do nas do biura na niezobowiązujące spotkanie, aby nota bene obie strony mogły się poznać i sprawdzić czy dobrze się rozmawia, czy wszyscy czują się komfortowo.
Po rozpoczęciu współpracy, dostajemy najczęściej informacje dot. kierunku, słuchamy i w tym momencie, jak lekarz, liczymy na zaufanie. Klientowi, który na początku współpracy wszystko wie, gdzie i jak chce mieć, nie jesteśmy potrzebni. Klient przychodzi do nas po to, abyśmy mając doświadczenie przekuli jego marzenia w rzeczywistość. Trochę jak z intencją, która czasem nie wiadomo w jaki sposób, ale się spełnia i realizuje. Zdarza się też, że ludzie nie wiedzą co im się podoba, dopóki nie zobaczą tego na wizualizacjach. Albo nie wiedzą, że tak się u nich da, że tak można. Tak więc uczymy się, edukujemy i inspirujemy wzajemnie. To wspólna droga, ale polegająca na dialogu, a nie na wspólnym projektowaniu. Projektowanie należy do nas, i za to otrzymujemy wynagrodzenie.
Dom.wprost: Źródła inspiracji mogą być bardzo różne: od rozmowy, przez podróże, aż po przypadkowe kadry uchwycone w codzienności. Skąd najczęściej czerpiecie pomysły na nowe projekty? Czy są konkretne miejsca, twórcy lub historie, które wracają do Was jak refren i budują Waszą estetykę?
B.J.: To bardzo trudne pytanie, na które chyba nie znajdę jednoznacznej odpowiedzi. Ludzie, natura, klasyka, filmy, doznania estetyczne z przeszłości, podróże. Myślę, że świadomie czy nie, czerpiemy codziennie.
Dom.wprost: Samodzielne urządzanie wnętrz to dziś kusząca alternatywa, ale niepozbawiona pułapek. Jakie błędy obserwujecie najczęściej u osób, które decydują się działać bez wsparcia projektanta? Co doradzilibyście osobom chcącym zminimalizować ryzyko nietrafionych decyzji?
B.J.: Nie wiem czemu kusząca. Powiedziałabym, że ryzykowna, a błędy, które można popełnić są szalenie kosztowne. Zarówno emocjonalnie, jak i finansowo. Mamy w Polsce wielu świetnych architektów, czemu więc nie dać sobie pomóc i w sposób spokojny, zaplanowany i przemyślany przejść przez remont i urządzenie przestrzeni, w której będzie się spędzać wiele czasu i którą najczęściej wybiera się na dłużej oraz finansuje nie jedną pensją.
Oboje z Pawłem, gdy się na czymś nie znamy wystarczająco dobrze, lubimy korzystać z usług profesjonalistów. Mając wsparcie kogoś doświadczonego, czuję się zaopiekowana i spokojna. Jestem zdania, że każdy powinien w życiu robić to, na czym się zna. Po to kończy się specjalistyczne studia i po to, jak w naszym przypadku, zdobywa doświadczenie w renomowanych biurach podczas pierwszych lat pracy. Błędów można popełnić masę, począwszy od złego rozplanowania ścian, mebli i sprzętów, przez źle dobrane meble, po błędnie zaplanowane oświetlenie. Pytanie co doradzilibyście osobom chcącym zminimalizować ryzyko nietrafionych decyzji podczas projektowania bez wsparcia, zamieniłabym raczej na pytanie na co zwrócić uwagę podczas wyboru architekta.
Dom.wprost:.Budżet to zawsze temat wrażliwy, ale dobrze rozdysponowane środki potrafią zdziałać cuda. Waszym zdaniem, na które elementy wystroju warto przeznaczyć większy budżet, a gdzie można świadomie szukać oszczędności — bez straty dla jakości i efektu wizualnego?
B.J: Pełna zgoda. Wrażliwy. I to z różnych powodów. Jest grupa klientów, która niechętnie mówi o tym jaki budżet chciałaby przeznaczyć na wnętrza, a dla nas, jako firmy która projektuje, ale i realizuje pod klucz, to bardzo istotna informacja. Rozumiemy oczywiście, bo to delikatny temat i zanim klient zaufa i się otworzy, może minąć chwila od rozpoczęcia współpracy.
Ponieważ nie projektujemy wnętrz jednorazówek, tylko takie, które mają służyć przez lata, wszystko jest ważne. Zarówno te elementy, których nie da się łatwo wymienić np. podłogi drewniane, jak i meble wolnostojące oraz dodatki, bo to one dopełniają wnętrze. Wnętrza, w których skończyła prace ekipa wykonawcza, szklarz i stolarz i które zostały wysprzątane i wyczyszczone, często, mimo świetnego projektu nie wyglądają spektakularnie do momentu, gdy nie wprowadzimy dodatków podbijających charakter przestrzeni. Dopiero po ich ustawieniu można mówić, że wnętrze ‘jest urządzone’. Staramy się namawiać klientów na przeznaczenie na nie budżetu, bo nawet pięknie zaprojektowane i wykończone wnętrze, bez jego udekorowania wygląda jak niedokończone.
Jeśli jednak budżet mamy naprawdę ograniczony, absolutnie nie dopuszczajmy do popełnienia tzw. ‘prowizorek’. Są największą stałą w naszym życiu. Raz zrobione coś byle jak lub kupiony tandetny wazon, bo przecież ‘tylko na chwilę’, zostają z nami na długo. Dlatego zawsze namawiamy, aby nie schodzić z jakości. Ewentualnie, jeśli ogranicza nas budżet, kupić niektóre meble czy elementy wystroju chwilkę później, ale nie iść na kompromisy jak chodzi o ich wykonanie. Albo poszukać jakościowych produktów niekoniecznie najdroższych marek, a takich na naszym rynku nie brakuje.
Co my, jako Jasicka & Śnieżek Interior Design robimy przy ograniczonym budżecie? Po pierwsze, to jest czas na szczerą rozmowę z inwestorem czy jest to kwestia kilku miesięcy – wtedy może warto chwilę zaczekać z zakupem mebli wolnostojących, dywanów czy zasłon, czy jednak powinniśmy ciąć. I jeśli tniemy, to nigdy nie schodząc z jakości, bo to w ogólnym rozrachunku się kompletnie nie opłaca. Nadal pozostajemy przy kamieniu, tylko tańszym, nadal przy drewnie czy fornirze, tylko tańszym, zmieniamy płyty wielkoformatowe na te o mniejszych wymiarach, odpada nam wtedy koszt skrzyni, w której takie wielkie formaty są transportowane i zmniejszamy wydatki na obróbkę, polskie grzejniki naprawdę świetnej jakości można dostać w bardzo dobrej cenie, tak samo zasłony i firany, którym niczego nie brakuje. W sumie jest sporo wyposażenia na naszym rynku, które nie jest bardzo drogie, a naprawdę dobre. Mam tu na myśli zwłaszcza nasze rodzime marki. Ponieważ, tak jak już wspomniałam, nam zależy na tym, żeby realizować wnętrza, a nie tylko je projektować, staramy się więc, aby nasi klienci mieli materiały i wyposażenie w najlepszych możliwych cenach przy jednoczesnym bezpieczeństwie zakupu.
Dom.wprost: W jakich momentach pracy nad wnętrzem pomoc architekta staje się nieoceniona? Czy są takie sytuacje lub etapy inwestycji, w których warto sięgnąć po profesjonalne wsparcie, nawet jeśli pierwotnie planowało się działać samodzielnie?
B.J.: Chcąc mieć wnętrza najbardziej dopasowane do własnych potrzeb, tak naprawdę, można poprosić o radę architekta wnętrz nawet jeszcze przed zakupem nieruchomości, który dom czy apartament wybrać. Patrząc na plany architekt jest w stanie stwierdzić jak dane przestrzenie są ustawne. Czasem okazuje się, że przez układ okien oraz pionów wentylacyjnych i kanalizacyjnych mniejsza metrażowo nieruchomość w brew pozorom ma lepszy rozkład i daje większe możliwości aranżacji. Najlepiej zarówno dla klienta, jak i dla architekta, jeśli taka współpraca zawiązana jest, jeśli nawet nie przed zakupem, to od samego początku.
A jeśli miałabym odpowiedzieć na to kiedy jest nieoceniona, to powiem teraz pewnie coś, co wielu zaskoczy, ale też wielu po tych słowach się uśmiechnie, ale naszym zdaniem podczas realizacji. Nie rozumiem osób, które zamawiają jedynie projekt i nie korzystają z nadzorów. Przecież nikt, kto wybiera się do architekta nie chce projektu dla samego posiadania projektu, a piękny funkcjonalny przytulny dom, albo mieszkanie. Więc de facto realizacja, a nie sam projekt, jest kluczowa. Skoordynowanie wszystkiego, dopilnowanie, reagowanie na bieżąco na budowie, bezpieczeństwo w wyborze ekip. Z doświadczenia oraz z opowieści osób, które wzięły na siebie samodzielną koordynację prac, jesteśmy pewni, że to właśnie te decyzje powodują późniejszą frustrację, niezadowolenie z efektu końcowego i często kłótnie par powodowane wyczerpaniem prowadzenia własnego remontu.
Myślę, że tu potrzebna jest edukacja. Uświadamianie klientom dlaczego współpraca z profesjonalistą jest tak ważna i wygodna dla nich samych. Podziękowania zatem dla takich pism, jak Wasze, że to robicie! Bo skąd niby człowiek, który kupuje swoją pierwszą nieruchomość w życiu ma mieć taką wiedzę. Zakup i dobre urządzenie domu czy mieszkania to inwestycja obecnie na tyle kosztowna, że wsparcie architekta w ogólnym rozrachunku to są niewielkie koszty. Czasem jeden błąd kosztuje tyle, co zatrudnienie kogoś doświadczonego.
Dom.wprost: Meble często bywają punktem wyjścia dla całej narracji wnętrza. Czy w Waszej praktyce zdarza się, że to właśnie jeden fotel, stół czy regał „dyktuje" charakter całej aranżacji? Jakie znaczenie ma dla Was forma, funkcja i jakość mebli w procesie projektowania?
B.J.: Naszym zdaniem żaden mebel nie powinien niczego dyktować. Projektowanie wnętrz w naszym odczuciu winno kręcić się wokół człowieka, a dobór mebli wynikać z potrzeb, zarówno funkcjonalnych, jak i estetycznych. Oczywiście, jeśli klient ma swój ukochany mebel, z którym nie chce się rozstać, jak najbardziej takie życzenie należy uszanować, uwzględnić w projekcie i zgrabnie wpleść w całość aranżacji, ale to zawsze musi wychodzić od człowieka, na pewno nie od tego, że architekt uprze się na jakieś ‘jedyne słuszne’ rozwiązanie. Rozwiązań każdej przestrzeni jest wiele i to już od wrażliwości, estetyki architekta i samych potrzeb przyszłych mieszkańców zależy jaką finalnie dane wnętrze przyjmie formę i jakie meble zostaną do niego zakupione. A jakość? To, chcąc być eko i nie wymieniać rozlatujących się mebli co dwa lata, rzecz oczywista. Tego uczą właśnie antyki. Raz porządnie wykonane wymagają jedynie restauracji i odświeżenia. Współczesnych mebli marketowych często po ich rozłożeniu nie da się ponownie skręcić.
Dom.wprost: W wielu Waszych projektach można zauważyć obecność polskiego wzornictwa. Skąd ta sympatia do lokalnych marek? Czy chodzi przede wszystkim o jakość, zrównoważoną produkcję, dostępność, a może o coś jeszcze bardziej osobistego?
B.J.: Tak. Zdecydowanie. O wszystko o czym mówisz. Kto ma promować dobry polski design, jak nie Polacy! Za przemysł meblarski w Polsce odpowiadają przede wszystkim firmy o rodzimym kapitale. Wybierając ich produkty dbamy o naszą gospodarkę. To też buduje branżę i tak ważne relacje.
Sukces polskiej branży meblowej opiera się na połączeniu przystępnej ceny z wysoką jakością i różnorodnością produktów. Rodzime marki nie powinny mieć żadnych kompleksów. Jesteśmy jednym z największych eksporterów mebli na świecie i największym w Unii Europejskiej. Mamy świetnych projektantów, a wielu producentów postawiło na bardzo wysoką jakość wykonania.
Poza tym wybierając lokalnie dbamy o ekologię. Przynosi to szereg istotnych korzyści dla środowiska naturalnego. Kupowanie mebli produkowanych lokalnie oznacza znacznie krótszą drogę transportu z fabryki do domu klienta w porównaniu do mebli importowanych. Skrócenie łańcucha dostaw przekłada się bezpośrednio na mniejszą emisję dwutlenku węgla i innych zanieczyszczeń powietrza pochodzących ze spalania paliw w transporcie.
Czytaj też:
Architektki wnętrz: „Nasi klienci wiedzą, że polskie wzornictwo ma dziś wiele do zaoferowania”
Ale nie tylko meble robimy świetnej jakości. Zawsze korzystamy z polskich podłóg drewnianych, polskiego oświetlenia, zawsze też stawiamy na polskich producentów jak chodzi o grzejniki.
Dom.prost: Czy są polskie marki lub twórcy, których darzycie szczególnym zaufaniem i często rekomendujecie swoim klientom? Co sprawia, że właśnie te polskie firmy zasługują na szczególne miejsce w Waszych projektach?B.J.: Oczywiście! Nawiązując do poprzedniego pytania – podłogi drewniane producenta Color Floor, grzejniki marki Terma. W każdym projekcie też pojawia się niezawodna marka oświetleniowa AQForm, często meble takich marek jak IKER czy VANK. Jeśli projekt wymaga indywidualnych rozwiązań – sami projektujemy i zlecamy takie zamówienia polskim rzemieślnikom i niewielkim manufakturom.
Dom.wprost: Meble IKER pojawiają się w wielu Waszych aranżacjach. Co sprawia, że są tak rozpoznawalne? Czy to ergonomia, dbałość o detale, czy może ich ponadczasowy design, który dobrze wpisuje się w różne konteksty?
B.J.: IKER to dla nas przede wszystkim lekkość designu, świetny detal i jakość, za którą idzie wygoda użytkowania. Nigdy nie zawiedliśmy się na tkaninach, którymi obijane są krzesła, ani ergonomii, a z wieloma klientami, którym zaproponowaliśmy meble marki IKER, nadal mamy kontakt i ze względu na przyjacielskie stosunki co jakiś czas, mamy szansę empirycznie sprawdzić, że te meble wyglądają naprawdę fantastycznie i po latach i że są szalenie wygodne. Ponieważ działamy pod klucz realizując każdy z naszych projektów, zamawiamy całe wyposażenie. Sprawdziliśmy – IKER to też relacje! Wiemy, że pracują tam fantastyczni ludzie, którym zależy. Jakość premium zarówno produktu, jak i obsługi, co szalenie cenne zwłaszcza przy strategii cenowej, którą marka jest w stanie dotrzeć do szerszego grona klientów.
Dom.wprost: Jeśli mielibyście w kilku zdaniach scharakteryzować meble marki IKER... Dla kogo to meble, do jakiego stylu wnętrz pasują?
B.J.: To meble dla wszystkich ceniących sobie wygodę, ale którzy nie chcą rezygnować z pięknego wzornictwa. Meble mają świetne proporcje, charakteryzują się elegancką, ponadczasową estetyką, która pasuje do wielu wnętrz i nie nudzi się szybko. Marka stawia na projekty, które wykraczają poza sezonowe trendy. Nasze ulubione krzesło Cheri zastosowaliśmy wielokrotnie zarówno w nowoczesnych wnętrzach, jak i tych o klasycznym looku ze zdobnymi sztukateriami, jodełką francuską na podłodze i żyrandolami. Wszystko jest kwestią odpowiedniego połączenia wykończeń, doboru kolorystyki, która w marce IKER jest wystarczająco bogata, aby dany mebel, mówiąc kolokwialnie podkręcić w jedną lub drugą stronę.
Dom.wprost: Czy obserwujecie wzrost zainteresowania polskim designem wśród klientów? Jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniło się podejście inwestorów do lokalnych marek i rodzimego wzornictwa? Czy dzisiejszy klient jest bardziej świadomy i otwarty na projektowanie z metką "made in Poland"?
B.J.: Zdecydowanie wzrasta świadomość istnienia świetnych polskich rzemieślników, manufaktur i producentów. Minęły już czasy, gdy wszystko, co zagraniczne uznawaliśmy z automatu za lepsze. Dla nas i coraz większej grupy naszych klientów dbanie o środowisko jest naturalne. Konsekwencją tego jest weryfikacja firm, z którymi chce się mieć do czynienia. Wielu polskich producentów, jak wspomniana już marka IKER, odpowiadając na rosnące oczekiwania rynku, coraz częściej stosuje ekologiczne materiały oraz wykończenia wolne od szkodliwych substancji. Minimalizacja użycia toksycznych klejów, lakierów czy substancji chemicznych przekłada się na lepszą jakość powietrza wewnątrz pomieszczeń i mniejsze zanieczyszczenie środowiska.
„Made in Poland” szczęśliwie oznacza już docenianą na świecie trwałość, jakość i przemyślany świadomy człowieka design.
Basia Jasicka
Absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Członkini Women in Real Estate in Poland. Doświadczenie zdobywała w renomowanych pracowniach w Polsce oraz Australii. Najlepiej czuje się w projektach domów i apartamentów ze względu na bliski kontakt z Klientem, dzięki czemu powstają funkcjonalne przestrzenie z „duszą”.
Paweł Śnieżek
Absolwent Wydziału Architektury i Urbanistyki Politechniki Krakowskiej oraz berlińskiego Wydziału Architektury Technische Universität. Posiada dyplom Royal Institute of British Architects. Dążenie do perfekcji napędza go do rozwijania swojej wiedzy poprzez udział w międzynarodowych szkoleniach w całej Europie.
Czytaj też:
„Projektuję, by budzić emocje” – architektka Sandra Gałuszka z Architektowni o świadomym designie i zaufaniu do polskiej marki IKERCzytaj też:
„Najlepsze wnętrza odkrywa się powoli” – Natalia Sokolnicka z Formea Studio o jakości, personalizacji i meblach IKER, które „robią różnicę”